strona główna | Moto Guzzi Club Poland | email

 NOWOŚCI
MODELE
AKCESORIA
UBRANIA
CENNIK
UŻYWANE
DEALERZY
HISTORIA
GALERIA
KONTAKT 


 

Perełką w tegorocznej edycji Buongiorno Guzzi był wyjazd do fabryki w Manderlo del Lario która od ponad 90 lat produkuje nasze wspaniałe motocykle. Dzięki perspektywie zwiedzania fabryki oraz wspaniałej trasie która miała wieść przez boczne górskie drogi w Austrii i Włoszech, chętnych zgłosiło się 16 osób. Do ostatniej chwili przygotowania trwały w najlepsze. Zarezerwowane zostały noclegi i wynegocjowane dobre ceny dla tak licznej grupy…… Niestety z dnia na dzień prognozy pogody pogarszały się znacznie i na kilka dni przed wyjazdem, meteorolodzy straszyli nas ulewami, śnieżycami i potopami. W związku z powyższym, w trasę liczącą bez mała 1600 km w jedną stronę, wyruszyła grupa 7 osób. Zdecydowaliśmy się trasę wziąć na „żywioł” i nie poczyniwszy żadnych konkretnych planów wyruszyliśmy w drogę. Wyruszając w sobotnie południe z Warszawy, wraz z Igorem mieliśmy przed sobą przesychającą dwupasmówkę do Katowic. Bez kropli deszczu dotarliśmy do Częstochowy, gdzie daliśmy odpocząć naszym 750-kom czyli V7 i Nevadzie. Byliśmy tam też umówieni z Andrzejem i Adamem z trójmiasta którzy jechali na Stelvio i Brevie oraz z Adamem na Griso z Opola Lubelskiego. Stamtąd już szybciutko dojechaliśmy do granicy. Pierwsze krople ciepłego deszczy spadły na nas kiedy kwaterowaliśmy się w hotelu Zameczek w czeskim Mikulovie. Oczywiście na przekór prognozom, poranek przywitał nas bez chmurnym niebem, i z niewielkimi zachmurzeniami jadąc tradycyjna trasą wycieczek do Włoch czyli przez Graz, Klagenfurt i Villach dotarliśmy do Villa Santina. Zatrzymaliśmy się tam w małym hoteliku gdzie restauracja była oblegana przez tubylców, co zawsze zapowiada niezłe ceny i dobre jedzenie.

Miejscowość ta leżąca na trasie do Cortina d’Ampezzo doskonale wpisywała nam się w plan polatania po Dolomitach. Oczywiście następny słoneczny dzień spędzony na motocyklach w tak cudownych okolicznościach przyrody pomimo, że meczący pozostawił w nas tylko wspaniałe wspomnienia. Robiąc kilkaset kilometrów przez góry oraz częściowo przez krętą autostradę wzdłuż jeziora Garda dotarliśmy do Manderlo del Lario nad jeziorem Como (jest to uproszczona nazwa z map, gdyż według miejscowych jest to jezioro zakładające się z jezior:Como, Lecco i Colico, a często jest używana też starożytna nazwa Lario). W miejscowości tej dobrze mi już znanej, mieliśmy zarezerwowane noclegi w działającym dopiero od roku Antica Officina B&B-www.anticaofficinabeb.it. Mieści się ona w miejscu gdzie w warsztacie należącym do pana Ripamontiego powstał w roku 1919 prototyp G.P będący protoplastą pierwszego Moto Guzzi. Przesympatyczny właściciel będący siostrzeńcem Ripamontiego, poświęcał nam każdą wolną chwilę oprowadzając nas po warsztacie, opowiadając historię rodziny Guzzi od czasu ich przeprowadzki z Mediolanu, przez fascynację młodego Carlo Guzziego motoryzacją, aż po powstanie pierwszego modelu w 1919. Następnego dnia dołączyli do nas Alek z Robertem, obydwaj dosiadający Norge, jeden biały drugi czarny (oczywiście motocykle). Punktem kulminacyjnym wycieczki była oczywiście wizyta w fabryce. Dzięki dwunastoletniej współpracy z fabryką z Manderlo del Lario, udało nam się poza zwiedzaniem ogólnodostępnego muzeum, załatwić także możliwość zobaczenia samej produkcji oraz momentu testowania wyprodukowanych już motocykli. Dzień ten wraz popołudniową przejażdżką był kolejnym cudownym dniem, którego nie popsuła nawet krótka popołudniowa burza.

W czwartek rano podzieliwszy się na dwie grupy rozpoczęliśmy niespieszny powrót do domu, grupa pierwsze mająca dalszą drogę do domu poprzez autostrady ”przebijała” się najszybszą drogą do Polski. Grupa druga w tym czyli ja, Igor, Alek i Robert, poprzez wąskie górskie drogi, nadkładając sporo drogi przebijała się do Szwajcari. Następne nie zapomniane zakręty, następne niezapomniane widoki i śnieg na przełęczy Foscagno (2291m) oraz temperatura ok.0. Przejeżdżając przez Livigno dotarliśmy do Szwajcari i droga krajową numer 27 dojechaliśmy do Austrii gdzie już w pierwszych strugach deszczu dotarliśmy do hotelu. Piątek był jedynym dniem w którym sprawdziła się prognoza pogody, przez 960 km które tego dnia przejechaliśmy (tym razem tylko ja z Igorem, gdyż mała grupa podzieliła się na jeszcze mniejsze pod grupki), tylko ok. 300 było bezdeszczowe. Pierwszy raz w czasie tego wyjazdu założyłem przeciwdeszczówki, a przemoczywszy dwie pary nieprzemakalnych rękawiczek, ratowałem się foliowymi ze stacji benzynowych. Ostatni dzień, czyli sobota, kiedy to z Igorem przebijaliśmy się z okolic Świebodzina to już tylko przelotne deszcze i schniecie na bieżąco ?. W ciągu całego wyjazdu trwającego tydzień i przejechanych ponad 3500 kilometrach, tylko pół dnia było przejechane w deszczu. Dlatego wszystkim prognozom pogody mówię od teraz zdecydowane –nie!

mruk

      powrót na górę strony
 
Copyright Polmotor 2003-2008
design by Magda